Codziennie jestem myślami z tym miejscem i codziennie obiecuję sama sobie napisać i nadgonić ale potem okazuje się, że tyle jeszcze mam do zrobienia, że znowu mija kolejny dzień i nic...
Cały czas szukam pomysłu na to miejsce bo po głowie lata myśl o zmianach ale czy na lepsze?
W międzyczasie ja i K. pojechaliśmy wystrojeni aż do Nysy na ślub przyjaciółki mojej kochanej (M. oczywiście z babcią), w grę wchodził nocleg na miejscu bo wesele dwudniowe było a ja nie miałabym odwagi zostawić jej samej w pokoju hotelowym z nianią elektroniczną...
Piękna panna młoda zachwycała urodą bo tego nie można jej odmówić i kreacjami, ja zachwycona panną młodą to rzecz jasna i zespołem, K. zachwycony perkusistą (boskie małżeństwo z taki powerem, że jak kiedyś ktoś zapyta o orkiestrę to tylko oni!).
Wybawiona, wyspana i nacieszona rozmową z nią na żywo wróciłam do domu do mojej małej M. i znowu praca, dom, praca, dom... ale cóż swoje wielkie dni ma się już za sobą i tak sobie wspominałam nasz dzień patrząc na ich dzień i przerażające jest jak czas leci a przy dzieciach to już wogóle i życzę im aby tacy szczęśliwi jak wtedy byli cały czas i żeby uśmiechy z ich twarzy nie schodziły i że choć wiem, że to niemożliwie wierzę, że zawsze odnajdą to czego szukać będą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz