wtorek, 24 lipca 2012

Bibi, piku piku i zaproszenia

No czas napisać co się u nas dzieje bo ktoś jeszcze pomyśli, że po tych chrzcinach wieje nudą :)
Za nami kolejne obowiązkowe badanie z poz. wynikami tj. USG bioderek więc kolejny stres za mną...
Za nami ale także jeszcze przed nami roznoszenie zaproszeń ciąg dalszy... ale powoli widzimy światełko w tunelu a to już coś bo z małą nie chce nam się jeździć i siedzieć u każdego więc wpadamy dajemy co dać trzeba i szybko staramy się uciekać w miarę możliwości.
Za nami też kolejne szczepienie, które moje dzidzi znowu zniosło bardzo dzielnie i bez żadnych rewolucji po szczepieniu w domu. Dzięki tej wizycie dowiedziałam się, że Martyna ma już ponad 6 kg i mierzy 65 cm ; )
Za nami 4-dniowy wyjazd do Łodzi razem z rodzicami pojechałam z małą do teściów siostry, gdzie w tym samym czasie sis z rodzinką się tam gościła a to oznaczało dwie rzeczy na 100% - zakupy w Zarze zwłaszcza, kiedy są przeceny i... wyjazd na wieś do siostry i szwagra na działkę razem z rodzinką i dzieciakami naszymi.
Działka w okolicach bardziej Poznania niż Łodzi należy do babci mojego szwagra ale już teraz mąż sis postawił tam obok starego domku wybudowanego przez swojego pradziadka, swój domek wybudowany dwa lata temu ale jeszcze nie wykończony i nie umeblowany dla swojej rodzinki...
Stare jest piękne bo niesie w sobie wspomnienia i historię ale...


 nowe daje lepsze możliwości choćby do pobytu na miejscu z dziećmi na dłużej, kiedy wszystko zostanie skończone :)

Za nami kolejne dni i kolejne przespane noce a przedemną poszukiwania sukni ślubnej i już nie mogę się doczekać sasasa :)
Od jakiegoś czasu sis na Nadi woła ,,Bibi" mała od małego miała jakieś przezwiska a więc i kolej na Martynę z ,,Beksy" została ,,Krzysią" a teraz jest wołana ,,Bibi 2", ,,Bibi maksi" (chodzi o jej wagę hihi). Jak widać na załączonym obrazku moje Bibi coraz lepiej trzymie sobie swoje zabawki a ja pękam z dumy! 
 

wtorek, 17 lipca 2012

CHRZEST

KIEDY TERMIN CHRZTU ZBLIŻAŁ SIĘ WIELKIMI KROKAMI ZACZĘLIŚMY DO KOŃCA ZAŁATWIAĆ SPRAWY ZWIĄZANE Z KOŚCIOŁEM I RESTAURACJĄ I WIECIE CO? TYM RAZEM PRZYGÓD NIE BRAKOWAŁO...
MAŁO CO A SZUKAŁABYM INNEGO MIEJSCA NA OBIAD BOWIEM MIMO WCZEŚNIEJ REZERWACJI MOJEGO POTWIERDZENIA NA KARTCE, KIEDY POSZLIŚMY UZGODNIĆ MENU OKAZAŁO SIĘ, ŻE NIC NA TEMAT CHRZCIN NIE JEST WPISANE W ZESZYT IMPREZ... NA SZCZĘŚCIE W MIĘDZYCZASIE NIE POJAWIŁ SIĘ KTOŚ KTO ZAJĄŁ SALĘ NA TEN SAM TERMIN I GODZINĘ UFFF
OCZYWIŚCIE WINA LEŻAŁA PO STRONIE PANI Z KTÓRĄ WTEDY ROZMAWIAŁAM BO JA NA KARTCE POTWIERDZENIE MIAŁAM... ALE UDAŁO SIĘ, SALA BYŁA CZEKAŁA I NAWET PRZY KOŃCOWYM ROZLICZENIU WYSZLIŚMY PONAD 200 ZŁ. MNIEJ NIŻ LICZYLIŚMY :)

KIEDY DOWIEDZIAŁAM SIĘ, ŻE JESTEM W CIĄŻY JEDNEGO BYŁAM PEWNA CHRZESTNĄ ZOSTANIE MOJA JEDYNA SIOSTRA I CO? NO I NIE ZOSTAŁA BO ŻYJE W ZWIĄZKU CYWILNYM I NIE WOLNO JEJ ZOSTAĆ MATKĄ CHRZESTNĄ... PRÓBOWALIŚMY TO OBEJŚĆ JAK TYLKO SIĘ DAŁO I MOŻE NAWET UDAŁOBY NAM SIĘ ALE NIE ZDECYDOWAŁAM SIĘ JEDNAK OSTATECZNIE NA KŁAMSTWO KOSZTEM OCHRZCZENIA MAŁEJ W ATMOSFERZE OSZUKIWANIA...

DO TERAZ JAK SOBIE O TYM POMYŚLĘ JEST MI PRZYKRO BO CZY TO WAŻNE Z KIM ONA SYPIA I JAKIEGO RODZAJU JEST TO ZWIĄZEK? NIE POWINNO LICZYĆ SIĘ TO, ŻE CHCEMY MAŁĄ OCHRZCIĆ I ŻE ONA JEST DOBRYM CZŁOWIEKIEM, KTÓRY ZOBOWIĄZUJE SIĘ POMAGAĆ MI W WYCHOWANIU MAŁEJ W WIERZE KATOLICKIEJ? OTÓŻ NIE JAK WIDAĆ ALE GDYBY BYŁA PIJACZKĄ I BIŁA SWOJE DZIECI NIE MIAŁOBY ZNACZENIA JEŚLI MIAŁABY KOŚCIELNY BEZ PROBLEMU MOGŁABYM ZOSTAĆ CHRZESTNĄ ZAWSZE I DLA KAŻDEGO ;/

CHRZESTNYM ZOSTAŁ MĄŻ MOJEJ UKOCHANEJ KUZYNKI I TO TEŻ BYŁO PEWNE PRAKTYCZNIE OD POCZĄTKU I TU NAM SIĘ UDAŁO BOWIEM T. TO PAN MŁODY Z TEGO WESELA NA KTÓRYM OSTATNIO BYLIŚMY... A CHRZESTNĄ MOJA JEDYNA KUZYNKA, KTÓRA JEST PANNĄ BO JEST NAJMŁODSZA W RODZINIE.

ALE TO JESZCZE NIE WSZYSTKO BO KIEDY SZŁAM DO KOŚCIOŁA REZERWOWAĆ TERMIN I UREGULOWAĆ PAPIERKOWE SPRAWY KOBIETA NIE ZAZNACZYŁA TEGO W KALENDARZU BO: ,,MAMY CZAS JAK PODEJDZIE PANI TYDZIEŃ PRZED ZE WSZYSTKIM, ŻEBY ZAPŁACIĆ TO NIE BĘDZIE PROBLEMU..." NO I CO? PROBLEM BYŁ BO SIĘ DOWIEDZIAŁAM, ŻE NIE MOGĘ OCHRZCIĆ MAŁEJ 15 LIPCA (MIMO POWIADOMIENIA CAŁEJ RODZINY, REZERWACJI NA SALI I PRZYGOTOWANIU WSZYSTKIEGO NA TEN DZIEŃ), BO NIE MA NAPISANE, ŻE NA MSZY O 12 MA BYĆ CHRZEST... WRRR
KONIEC KOŃCÓW PO MAŁYM OBURZENIU MARTYNA KATARZYNA (CHOCIAŻ Z IMIENIEM NAM SIĘ UDAŁO I DRUGIE JEST PO CIOCI, KTÓRA MIAŁA BYĆ CHRZESTNĄ TAK JAK NADI MA DRUGIE IMIĘ PO MNIE...)ZOSTAŁA OCHRZCZONA 15 LIPCA ALE PO MSZY WIĘC W KOŚCIELE BYLIŚMY MY Z K. CHRZEŚNI, MOJA SIS Z RODZINĄ, DZIADKI MARTYNKI I NASZE BABCIE CZYLI PRABABCIE MAŁEJ. CHOCIAŻ AKURAT TO MI NIE PRZESZKADZAŁO BO NIE LUBIĘ CIEKAWSKICH GAPIÓW ZWŁASZCZA W KOŚCIOŁACH NA ŚLUBACH, CHRZCINACH I POGRZEBACH.

 MÓJ ANIOŁEK
TEN WAŻNY MOMENT:
 PREZENTY :)
 TERAZ TYNA JEST JUŻ DZIECKIEM BOŻYM WIĘC WEDLE STAREGO PRZEKONANIA POWINNA BYĆ GRZECZNA A, ŻE ONA TAK ZACZĘŁA BYĆ WCZEŚNIEJ TO NIE POZOSTAJE NIC INNEGO JAK WIERZYĆ W TO, ŻE BĘDZIE BARDZO GRZECZNA :)
 *
PO DRODZE NASZ TATUŚ DOBIŁ PRAWIE DO 30 WIĘC MIELIŚMY GOŚCI I TO PODWÓJNIE BO CHRZCINY NA SALI ZOSTAŁY POŁĄCZONE Z URODZINAMI K. CHOĆ JAK WIDAĆ NIC TO NIE DAŁO BO WIADOMO RODZICE I SIS PRZYSZLI Z ŻYCZENIAMI W DZIEŃ ,,PECHOWYCH" URODZIN 13 W PIĄTEK HAHA A GOŚCIOM JEŚĆ TRZEBA DAĆ :)
*
UDAŁO NAM SIĘ PODPISAĆ WRESZCIE UMOWĘ Z NASZĄ ORKIESTRĄ BO DO TEJ PORY WSZYSTKO ODBYWAŁO SIĘ DROGĄ INTERNETOWĄ ŁĄCZNIE Z ZAKLEPANIEM TERMINU, TERAZ WIEMY JAK WYGLĄDAJĄ, JAK GRAJĄ NA ŻYWO I ILE KOSZTUJĄ BO MAMY TO NA PAPIERZE HAHA.
NO I POWOLI ZACZYNAMY WRACAĆ DO ,,NORMALNEGO" ŻYCIA- ZAWSZE MÓWIŁAM, ŻE DZIECKO NIE JEST PRZESZKODĄ A NAJWIĘKSZYM SZCZĘŚCIEM A ŻE TYNA SIĘ ZMIENIŁA I MOŻNA SIĘ RUSZYĆ Z DOMU MAMY ZA SOBĄ KILKA ODWIEDZIN (ZAPROSZENIA DALEJ ROZDAJEMY), IMPREZĘ URODZINOWĄ KOLEGI (POSZŁA DO DZIADKÓW), ZALICZONY OBIADEK W RESTAURACJI BO MAMIE NIE CHCIAŁO SIĘ GOTOWAĆ W SOBOTĘ HIHI.
ROŚNIE NAM GRZECZNA I KOCHANA DZIEWCZYNKA KTÓRA:
- UŚMIECHA SIĘ ŚWIADOMIE DO ZNANYCH SOBIE JUŻ TWARZY, OCZYWIŚCIE NA WIDOK MAMY UŚMIECH JEST NAJWIĘKSZY ;D
-GRUCHA SOBIE CAŁY CZAS JAK NIE ŚPI, CZASAMI NAWET KRZYCZY I PISZCZY JAK JEJ WYJDZIE
-DALEJ NIE CHCE I NIE SSIE SMOCZKA ALE ZASTĄPIŁA GO SOBIE KCIUKIEM Z KTÓRYM ZASYPIA I KTÓRYM SIĘ USPOKAJA W CZASIE ZABAWY
-UWIELBIA JAK LEŻY W WÓZKU I MA ZAWIESZONE ZABAWKI KTÓRE SIĘ KOŁYSZĄ I SZELESZCZĄ ZWŁASZCZA TAKĄ SZELESZCZĄCĄ KSIĄŻECZKĘ, KUPIONĄ PRZEZ MOJA MAMĘ
-WŚCIEKA SIĘ JAK NOSZONA JEST W POZYCJI NA PŁASKO MUSI WIDZIEĆ WSZYSTKO LUB BYĆ NOSZONA W POZYCJI DO ODBICIA
-SAMA ZASYPIA W CIĄGU DNIA JAK SIĘ ZMĘCZY
-PODNOSI TYŁEK I ROBI MOSTEK W CZASIE ZMIANY PAMPERSA
-NIE LUBI HERBATEK I WOGÓLE ZIMNEGO PICIA MIEDZY BUTELKAMI TYLKO I WYŁĄCZNIE WODA Z TRAUBENZUCKREM I TO CIEPŁA
-WOLI DZIADKÓW NIŻ SWOJE BABCIE ZWŁASZCZA MAMA K. DZIAŁA NA NIĄ JAKOŚ DZIWNIE PÓKI CO...
A DOPIERO JUTRO SKOŃCZY 3 MIESIĄCE A TYLE ZMIAN I TEN CZAS TAK LECI...

MOJA MODELKA:
 NAJWAŻNIEJSZA TEGO DNIA I CODZIENNIE :*

środa, 11 lipca 2012

Kiedy nas nie ma to... spacerujemy

Kiedyś już pisałam, że od kiedy zostałam mamą żyję w ciągłym stresie? Nie? To teraz piszę... i niestety zdaję sobie sprawę, że to szybko się nie zmieni o ile wogóle kiedyś nastąpi czas relaksu...
Martyna bardzo szybko okazała się alergikiem i o dziwo alergikiem póki co pokarmowym choć ani z mojej strony, ani ze strony K. nie ma nikogo uczulonego na jedzenie... Zgodnie z zaleceniem pani dr przeszłam na dietę bezbiałkową więc moje MENU z bardzo monotonnego stało się bardzo monotonne i ubogie... jednak mimo ,,poświęcenia" poprawa była minimalna a dodatkowo pojawiły się nowe objawy więc albo moja dieta nie przynosiła efektu albo pojawił się nowy alergen. Dlatego, kiedy my z K. bawiliśmy się na weselu a Martyna była u dziadków i piła swoje mleko dla alergików i NIE PŁAKAŁA na kolejnej wizycie u naszej alergolog zapadłą decyzja- koniec z piersią bo męczy się i mała i ja, przechodzimy na system butelkowy co 3 godziny i tak sobie jemy do dnia dzisiejszego bez większych problemów :)

Strasznie przeżyłam te chwile.  Z jednej strony oznaczało to dla mnie powrót do normalnego jedzenia, z drugiej pierwsze dni za każdym razem kiedy łapałam się na tym, że chciałam jej jednak dać pierś popłakiwałam, że ten rodzaj bliskości i zależności niestety mamy już za sobą. Co poprawiło mi humor i sprawiło, że nadmiar pokarmu jaki nadal mam póki co nie idzie na zmarnowanie? Moje mleko odciągnięte, schłodzone i podpisane według daty i godziny pije od prawie dwóch tygodni Nadusia...

Pogoda dopisuje (jeśli chodzi o małą to aż za bardzo bo takie upały dla maleństw nie są wskazane), więc spacerujemy dużo, codziennie ale z rana albo późnym popołudniem, zazwyczaj towarzyszy nam moja siostra z malutką bowiem szwagier znowu na dłużej w Łodzi...


Gonią nas terminy a to oznacza, że nasze najbliższe dni to roznoszenie i rozwożenie zaproszeń na nasze wesele, jednak zanim to nastąpi doprowadzimy do końca przedsięwzięcie pod hasłem ,,CHRZCINY NASZEGO DZIECKA" (więcej o tym następnym razem jak już będzie po :))


Mam tyle rzeczy do napisania i tak mało czasu i weny ale postaram się to szybko zmienić i wszystko nadrobić w końcu to pisanie ma być między innymi moją pamiątką...


Modnisia prezentuje kolekcję lato 2012 sukieneczki :)
Moja dziewczynka :*

piątek, 6 lipca 2012

NOWY ETAP

Za nami dwudniowe wesele mojej kuzynki.
Impreza zaliczona do bardzo udanych i jedyne co poszło na poczet minusów to ten straszny upał... i moje ferelna sukienka z drugiego dnia czyli ta sama co przeciekła na weselu kolegi znowu była cała w plamkach gdzie coś nie kapnęło albo dotknęło od razu ślad...
Ze względu na przejście na butelkę w czasie wesela ja mogłam zjeść wszystko normalnie przy czym nie za dużo a i tak chyba przesadziłam bo dwa razy wręcz leciałam do toalety ; )
My dwie drugiego dnia:
Cały kończący się tydzień spędziłam poza domem w większości u mojej mamy łącznie ze spaniem... za co dziś dowiedziałam się, że mój K. życzy sobie aby po powrocie z pracy w naszym domy czekała na niego jego córka...

Oczy same się zamykają ale to chyba wszystko no i pierś poszła w odstawkę a butla to jednak butla więc pilnujemy godzin jedzenia bo moja mała waży już 6 kg...