czwartek, 22 sierpnia 2013

Kiedy wskazówka cyka raz za razem...

Czas ucieka mi tak szybko, że tygodnie mijają niczym dni a miesiące jeszcze szybciej.
Mam tyle zaległości, że sama nie wiem od czego zacząć...
Więc może powiem Wam, że:
-mieszkanie remontuje się już jakiś czas ale ze względu na brak ekipy trwać to będzie trochę dłużej niż myślałam...
-jak widać na filmiku Martynka zaczęła stawiać swoje pierwsze samodzielne kroki teraz już koło miesiąca będzie jak sobie przebiera nogami tam i tu ale nadal bolą mnie plecy bo teraz jej nie noszę (nie znosi być trzymana na siłę, chodzenie jest takie fajne), teraz plecy mi pękają z garbienia się przy moim wzroście pochylanie się nad chodzącym dzieckiem jest mega wyczynem dla moich kości i tak już zniszczonych ciążą a przecież kręgosłupa na loterii nie wygrałam i dbać o niego powinnam bo rezonans słabo wyszedł...
-zaliczyłam latarnię... tak jakby schylenie się po smoczek i wożenie ze sobą kartonu na przeprowadzkę nie idą w parze z dobrą widocznością przy cofaniu auta...
-K. skończył 30 lat w związku z tym, z obawy o swoje wiekowe już zdrowie rzucił palenie po raz 3 odkąd go znam, trzymam kciuki bo jakby nie przepadam za zapachem fajek od kiedy samej nie chce mi się już palić jak widzę papierosa
-dowiedziałam się, że będę ciocią taką prawdziwą po raz drugi bowiem moja ukochana kuzynka jest w ciąży a ja zostanę za kilka miesięcy po raz drugi matką chrzestną
-pamiętacie historię Promyczka z allegro miałam podobnie z innym portalem ktoś kupił moją kuchnię już dwa razy a ja dalej ją mam ;/
-kiedy wieczorem mała zasypia a K. wychodzi do pracy siadam przed kompem zaraz po tym jak ogarnę co trzeba, poprasuję tonę ciuszków, zrobię obiad i myślę jak to będzie mieszkać na nowym inaczej urządzonym mieszkaniu, wracać do ciepłego mieszkania, nie martwić się o to, że mała mi zmarznie w nocy i codziennie nie latać ze szmatą z obłędem w oczach bo sadza, bo kurz bo szlag mnie trafia :)
-Amina weszła w okres naśladowania więc z niekłamaną radością powtarza każdy ruch, dźwięk i czynność jak np. plucie na panele babci i rozmazywanie własnej śliny po podłodze czego oczywiście nauczyła ją Nadi i teraz sobie plują razem haha :)
-Martyna uwielbia tańczyć, bawić się klockami LEGO i wpychać coś do czegoś dlatego jesteśmy na etapie zabawek edukacyjnych z dopasowywaniem kształtów, literek, kolorów i nauki co jak się nazywa, pokazywania gdzie jest drzewo, niebo, oko mamy, nos kuzynki, gdzie nasz piesek ma ucho itd, itd.
Hmmmm chyba tyle póki co i narazie:
 1. Piaskownica należy do nich :)
2. M. na łódzkiej działce poznaje uroki zabawy na powietrzu całymi dniami :)
3.Ktoś chętny na dwa śliczne kinkiety?
 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Kids Were Here...

Przeczytałam dziś na blogu znajomej o tej akcji... Kids Were Here
Najlepiej wyjaśnią jej sens następujące słowa: „W tej chwili można bardzo łatwo popaść w frustrację z powodu bałaganu, który jest rezultatem życia z dziećmi. Ten zestaw (zdjęć) przypomina mi, jak szybko to wszystko minie. Przyjdzie dzień gdy zabawki wylądują w skrzynkach i nikt nie będzie się nimi bawił. Będę tęsknić za tym. Uświadamiam sobie aby zwolnić. Nie stresować się tym. Moje szczęście nie zależy od tego, że wszystko jest na swoim miejscu, a dom jest czysty i uporządkowany. 
Pewnego dnia będziemy mieć wspaniałe wspomnienia. Dowody zapisane w naszych sercach i umysłach naszych dzieci. Fotografie, które przeniosą nas z powrotem do tych samych dni, kiedy nasze dzieci były tutaj.”- Jude Wood

Jako mama niezmiennie zakochana w swoim dziecku, zamyśliłam się przez chwilę nad sensem i prawdą zawartą w tych słowach.
Ja z moim ewidentnym skrzywieniem na punkcie tego, że każda rzecz nawet ta najmniejsza musi być na swoim miejscu jak dzień się kończy, czytam tych kilka zdań i mówię sama do siebie, że przecież rację mają Ci, co mówią, że od okruszka na podłodze nikt nie zachorowała a dwa talerze w zlewie to nie koniec świata.
Więc dlaczego codziennie po tym jak M. zaśnie ja zamiast nacieszyć się ciszą i popatrzeć na śpiące me dziecię zerkam tylko co jakiś czas czy aby nóżka nie weszła w szczebelki, czy nie odkryta za bardzo czy smoczek nie ugniata policzka i lecę dalej do naczyń, do szmaty żeby kolejnego dnia kręcić się wokół małej i robić wszystko pod nią więc znowu przewijam i w pośpiechu zdarza się zostawić chusteczki nie na swoim miejscu, ubranko z nocy zaplącze się w kołdrę mamy na której właśnie nogę w czasie snu położył tata i leży...
W kilka sekund wyzwolona z łóżeczka Martyna z szybkością błyskawicy rzuca się w stronę jej piankowego królestwa- bo mama piankowe puzzle rozłożyła coby kolana nie bolały choć i tak całe sine od rzucania się histerycznego na ziemię jak coś nie po jej myśli się dzieje- i zabawki lecą na prawo i lewo bo najlepsza zabawa to jak wszystko leży na ziemi a nie w pudełkach i na półkach a potem sielsko siedzi się na podłodze i krzyczy, że nudno....
Ale czy to nie na tym polega, że idąc w jedną stronę wpadam na koparę a wracając z ,,apą" w ręcę (herbatą), o którą krzyk był przez ost. 10 sek. wielki potykam się na klockach i zaraz po tym jak łapię równowagę całą sobą wchodzę prosto na coś co akurat leżeć tam nie powinno i boli tak strasznie, że chce się rzucić siarczyście jakiś k.... ale nie bo przecież ona patrzy i czeka i kiedy wołam ,,ała" cieszy się tak słodko i głośno, że klękam sobie nabijając się na drewniany wagonik i buziaka daję lub jak poproszę dostaję...
Dzieci świat bez nich byłby taki czysty, poukładany i taki bezsensowny...




 Wybrane obrazki to właśnie takie chwile wykradzione w ciągu dnia, które pokazują gdzieś obecność a na jednym nawet ją widać jak wydłubuję literkę, którą potem zostawi taką pustą w środku :)