poniedziałek, 31 grudnia 2012

Słoneczny 2012

Kochane nawet nie wiem kiedy a kolejny rok za nami a jeszcze rok temu o tej porze siedziałam już ze sporym brzuszkiem :)
Długo zastanawiałam się jak podsumować ten WYJĄTKOWY rok bo dla mnie właśnie taki on był i póki co myślę,że każdy kolejny nie będzie się mógł z nim równać bo DWA najważniejsze wydarzenia w moim życiu w tym TO, które uczyniło mnie najbardziej szczęśliwą na świecie miały miejsce właśnie w 2012.
I w końcu wpadałam na pomysł obrazkowego podsumowania (z każdego miesiąca wybrałam jedno ważne dla mnie wydarzenie), nie robiłam rok temu żadnej listy z której musiałabym się teraz sama przed sobą i przed Wami rozliczyć, za to już teraz mogę napisać co mam zaplanowane na kolejny rok ZNALEŹĆ PRACĘ i BYĆ NAJLEPSZĄ MAMĄ DLA MOJEJ M.
To uwaga czas start!
STYCZEŃ- wrocławskie zaręczyny


LUTY- urodzinowy weekend spędzony w Żywcu, z okazji urodzin siostry

MARZEC- przeprowadzka siostry do Z.

KWIECIEŃ-WYJĄTKOWY MIESIĄC, W KTÓRYM ZOSTAŁAM MAMĄ I NA ŚWIECIE POJAWIŁO SIĘ MOJE NAJWIĘKSZE SZCZĘŚCIE!

MAJ- mój pierwszy Dzień Mamy :)

CZERWIEC- pierwszy Dzień Dziecka M., wyjazd z M. na wieś, WESELE NIKI
 
LIPIEC- koniec karmienia piersią :(, CHRZCINY MARTYNY

SIERPIEŃ- pierwsze warzywko M.i jej obrót z brzucha na plecy :), nasz rodzinny wyjazd do Brennej, PIERWSZY ZĄBEK, wybór wymarzonej sukni ślubnej

WRZESIEŃ- nasz laserowy wieczór w G-ce super sprawa i zabawa dopóki Nika nie wybiła zęba ;/

PAŹDZIERNIK-lekcje tańca, 50-tka cioci, moje dziecko kończy pół roku,

LISTOPAD- to jedno wielkie latanie i załatwianie spraw związanych ze ślubem, przebicie uszu M., mój wieczór panieński :), trzaskanie przedweselne

GRUDZIEŃ- ŚLUB! NASZE PIERWSZE RODZINNE ŚWIĘTA!

 Na koniec chciałam Wam życzyć aby 2013 był pod każdym względem lepszy i piękniejszy niż 2012 a jeśli komuś się nie darzyło to niechaj Wam się zwróci podwójnie a nawet potrójnie, przyszłym pannom młodym miłości na nowej drodze życia i cierpliwości w przygotowaniach, przyszłym mamom szczęśliwego rozwiązania, przyszłym pracownikom wyrozumiałych szefów a przyszłym kierowcom sprawnych aut no i chyba tyle :)

piątek, 28 grudnia 2012

BO CZASAMI PIERWSZE WCALE NIE JEST FAJNE...

Jak to bywa przed świętami trochę się polata ze szmatą, czasami ktoś machnie okno albo dwa, jeszcze inni gotują jakby mieli wykarmić całe wojska a inni jak zasada spędzają całe święta poza domem więc gotować nie muszą... a sprzątają bo lubią choć po powrocie do domu pierwsze co zrobiłam złapałam za szmatę bowiem nie uwierzycie ale jak człowieka nie ma to też się kurzy a te okruszki i różne dziwne rzeczy nie wiem skąd się wzięły skoro K. w domu był tylko na chwilkę jak palił w piecu codziennie rano i ostatnią noc spędził już w domu ze szwagrem naszym bo ja zostałam z małą u mamy...

Jak to bywa przed świętami trzeba zrobić listę co? komu? i za ile? a potem ją sprawnie zrealizować dlatego też jednego dnia moja mama została z M. a my na zakupy i tak też każdy pod choinką coś znalazł:
Nadia LEGO DUPLO
K. papucie uszyte przez Looke  http://www.delaluca.pl/sklep-internetowy/balerinki-domowe/balerinki-%22kratka%22/7-42 inny kolor ale wiecie chociaż w jakim stylu :)
K. czyli szwagier specjalne spodnie bo zrobione na zamówienie i z logo naszego kolegi który robi karierę hip-hopową :) dodatkowo dostali razem kalendarz na cały rok ze zdjęciami Naduśki
K. czyli mój mąż sweter niebieski
Babcia 1 krem i świeczka
Babcia 2 rozgrzewacz i termofor
Babcia 3 kubek z herbatką (swoją drogą niezłą nazwę wybraliśmy bo SEKRET BABUNI) hihi i zdjęcia w ramce naszych małych
rodzice K. toster i kalendarz z fotkami M. na cały rok
moi rodzice podobnie jak wyżej czyli kalendarz, mój tata zestaw męski czyli bielizna i skarpetki a mama bluzeczkę
zasada dostała naprawdę sporo więc nie wiem od czego zacząć ale między innymi: kosmetyki, słodycze, sweter, piżamę, kartę upominkową do TK Maxx, pieniądze, czapkę, szal, wymarzone świeczki z Ikea przywiezione specjalnie z Łodzi
M. zabawki, zabawki i jeszcze raz zabawki, ubranka, a także pieniądze, żeby kupić co potrzeba, lalę, cały zestaw z NUK z najnowszej kolekcji z Myszką Miki czyli butelka, smoczek, zawieszka :), i ubranko od dziewczyn które szyją bardzo fajne i oryginalne ciuszki dla dzieci a M. dostała od ciotki: w ukochanym kolorze mamy http://flawless.pl/pl/bluza-fioletowa-rozm-1-2.html

Jak to przy świętach bywa objadłam się ale jakoś tak z umiarem nie potrafię już zjeść tyle co kiedyś i chyba jakoś nawet nie chcę... zgodnie z planem Wigilię spędziliśmy u rodziców K. gdzie też zostaliśmy na noc podobnie jak następny dzień poza kolacją ale na spanie wróciliśmy do teściów, za to kolejny drugi już dzień zaliczyliśmy cały u mojej mamy łącznie ze spaniem też ale tylko dziewczyny czyli my, mama, i siostra z małą a faceci towarzyszyli tacie  w pracy a potem pojechali spać do nas.

Jak to przy świętach bywa zasada upiekła piernik, który wyszedł w tym roku jeszcze lepszy niż poprzednio a sekret w tym, że tym razem całe powidła zmieszałam z ciastem jeszcze przed pieczeniem a nie tak jak poprzednio dzieliłam piernik na pół i smarowałam powidłami pomiędzy.
Razem z mamą upiekłyśmy też ciasteczka ja orzechowe a moja mama cynamonowe i jedne i drugie miały niezłe branie w czasie spotkań rodzinnych :)
Oczywiście był u nas Mikołaj w tej roli mój szwagier ale N. spanikowała a M. jest chyba na tyle mała, że owszem patrzała z zainteresowaniem ale nie wiedziała o co chodzi tak czy siak ale najważniejsze, że nie płakała:




Za to czas kolacji wigilijnej marudziła tak, że aż sił mi brakowało i całe dwie noce i dni spędzone u dziadków była niespokojna, marudna i rozregulowana i dwie noce z rzędu budziła się koło 24 i nie spała po 2-3 godziny aż w końcu wożona i noszona przez mamę, której plecy tak dostały w kość zasypiała i spała niespokojna do rana... Nie wiem czym było to spowodowane bo jeśli zmianą otoczenia i np. innym łóżeczkiem to u mojej mamy też jest kojec a nie łóżeczko drewniane a tam spała dobrze trzeciej nocy...
Jedyne co wiem i mnie wkurzało to brak regularnych drzemek jakie ma zawsze jak jesteśmy w domu lub jakie ma wogóle zawsze w ,,normalne" dni.
foto nr 1 M. w swoim prezencie :)
foto nr 2 M. je swoją pierwszą w życiu kromkę chleba :D

P.S. CZY KTÓRAŚ Z WAS WIE ALBO SŁYSZAŁA COŚ O POWIĘKSZONYCH GRUCZOŁACH PIERSIOWYCH U NIEMOWLAKÓW? M. MA OD DWÓCH DNI WYCZUWALNE ZGRUBIENIA NA SUTKACH OCZYWIŚCIE POCZYTAŁAM W NECIE ALE SAMA JUŻ NIE WIEM BO TAM PISZĄ, ŻEBY SIĘ NIE MARTWIĆ I ŻEBY ODSTAWIĆ KURCZAKA I CHRUPKI KUKURYDZIANE A MOJE DZIECKO TAKIE CHRUPKI ZJADŁO DOSŁOWNIE 3 RAZY W ŻYCIU PO JEDNYM A KURCZAKA JADAMY TYLKO W SŁOICZKACH SPECJALNIE PRZECIEŻ PRZYGOTOWANYCH DLA DZIECI ;/

poniedziałek, 24 grudnia 2012

KRÓTKO I NA TEMAT ;)

                                   WESOŁYCH, SPOKOJNYCH I RODZINNYCH ŚWIĄT!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Pokaz Mody i Nasze pierwsze wspólne święta.

Wspominałam o pokazie mody na który miałam iść z siostrą, więc poszłam najpierw do fryzjera ułożyć sobie włosy a potem podjechałam po K. i w drogę. Po dotarciu na miejsce siostra miała dziwną minę po czym w czasie wchodzenia po schodach mówi, mi że to chyba jutro bo jej się dni pomyliły...
Uwierzycie?
Okazało się, że miała rację i pokaz był dnia następnego więc sru do domu i następnego dnia powtórka z rozrywki ale tym razem włosy robiła mi właśnie K. która to musiała do mnie przyjechać wcześniej bo przecież nie po to płaciłam za fryzjera żeby ją powozić autem po mieście :)
Mąż przed wyjściem kazał mi kupić sobie coś fajnego ale jakoś nic nie wpadło mi w oko a jedna rzecz jaką chciałam zmierzyć oznaczałaby stanie w kolejce do przymierzalni więc odechciało mi się i kupiłam sobie tylko coś co zawsze pasuje bez mierzenia a mianowicie biżuterię robioną pewnie przez jakaś młodą zdolną projektantkę co rozbawiło w niej mojego tatę ani to, że jednym z jej elem. są takie małe prawdziwe śrubki hihi.
*
Nasz czyli mój i M. weekend spędziłyśmy we dwie u cioci i Nadi, gdzie razem w 4 sobie urzędowałyśmy bo wujo w Łodzi a tata cały weekend w szkole więc ,,się wyprowadziłam" i kiedy wróciłam dziś o 10 rano do domu okazało się, że czeka mnie ponowne sprzątanie mieszkania na święta bo odkąd porobiłam to co chciałam tak jak chciałam dzień w dzień pilnowałam żeby stan rzeczy miał miejsce ale wystarczyła chwila nieobecności i K. zaszalał więc czekało na mnie zmywanie, pranie, prasowanie, kurze, zmiana pościeli naszej i małej, odkurzanie, podłogi i kabiny szorowanie...
Mieszkanie lśni, M. śpi K. w łóżku obok bo rano wstaje do pracy, w całym domu palą się tylko dwa komplety światełek choinkowych jedne w wazonie na parapecie drugie w kuli na komodzie a ja odpoczywam i delektuję się ciszą i wizją spania w swoim łóżku lubię być u siostry ale tam ani ja ani M. nie śpimy tak jak chcemy i lubimy bo mnie boli szyja z jej poduszek a M. nie może nadrobić snu w czasie dnia z powodu zabaw Nadi, która szaleje już całymi dniami.
Także nasze pierwsze wspólne święta mamy już w domu jeśli chodzi o nastrój i ozdoby a same święta spędzamy u dziadków jednych i drugich dlatego też jutro moja mama przychodzi pilnować M. a my jedziemy za prezentami i ja muszę koniecznie wywołać kilka zdjęć w tym parę z sesji jaką zorganizowałyśmy małym w ten weekend :)
 

środa, 12 grudnia 2012

ROCZNICA, PIERWSZA ZAKAŹNA, IKEA I V.I.P

Jak już wspomniałam mieliśmy rocznicę, która właściwie jakoś tak nam przeleciała pod znakiem gorączki M. której nie dało się niczym zbić... Czopki pomagały dosłownie na jakąś godzinę po czym znowu pojawiała się wysoka temperatura i taki żal, że serce mi pękało.
Nasza pani dr nie odbierała tel. bo weekend ;/ a jak wreszcie odpisała wieczorem to M. wyczerpana słodko już spała. Ja przekonana, że to zęby nie posłuchałam mamy i nie pojechałam do szpitala na dyżur tym bardziej, że miałam już umówioną wizytę na następny dzień wieczorem... ale kiedy rano zmieniałam M. pieluszkę zobaczyłam, że jest cała wysypana wystraszyłam się nie na żarty że to różyczka bo jej alergia jak już się pojawia wygląda inaczej i wiecie co? Okazało się, że się pomyliłam z chorobą bo M. przechodziła swoją trzydniówkę- pierwszą zakaźną chorobę wieku niemowlęcego, która objawia się wysoką gorączką nie do zbicia przez 3 dni a następnie na kolejne 3-4 dni znika temp. i pojawia się wysypka na całym ciele, która z czasem sama ustępuje...
Także zęby zębami rosną jak grzyby po deszczu nawet lekarka była zdziwiona, że mamy ich już tyle ale póki co nie mamy z nimi problemu bo nawet nie wiem, kiedy wychodzą hihi stan na dziś 8 kolejne 2 w drodze :)
*
Wczoraj od rana jak tylko napaliłam w piecu, żeby nam d... nie zmarzły udałam się z moim dzieckiem na kolędowanie po rodzinie i tak po kolei byłyśmy u mojej babci na kawie, gdzie moja mama pomagała w świątecznych porządkach bo babci ręka po wypadku w sanatorium nie jest do końca sprawna do teraz... potem razem z babą czyt. moją mamą do niej na obiad a potem razem z babą i babcią do siostry i szwagra na kawę. Następnie wrobiłyśmy babcie do pilnowania dziewczynek i pojechałyśmy sobie do Makro na małe zakupy z których wróciłam z pięknymi gwiazdkami, które znalazły miejsce na moim oknie, jedzeniem dla M. i moimi nowymi wyczekanymi firankami makaronami bo mi brakowały dwie sztuki do nowej wizji okiennej :)
*
Za to dziś nie wiem jak to się stało ale miałam na obiedzie całą swoją rodzinę czyli 6 dorosłych i 2 dzieci :) Także od rana na wysokich obrotach, okno, podłogi, pranie, sprzątanie, dzieckiem się zajmowanie :D, gotowanie (chilli con carne i tarta ze szpinakiem i serem feta). Jak już rodzina została nakarmiona stwierdziliśmy, że co tak będziemy siedzieć tym bardziej, że K. musi się uczyć i na dwa auta sru do Ikei gdzie chciałam upolować:
 http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/00238813/
ale okazało się, że WYKUPILI WSZYSTKO! 
No ale wiadomo z pustymi rękoma nie wróciłam i mam: kolejną ramkę do kolekcji na zdjęcie z naszej sesji choć jeszcze nie wiem jakie..., kilka foremek na ciasteczka, które będę piekła zamiast pierników, moje niezbędne rolki do zbierania paprochów z ubrań i wazonik który potrzebowałam aby włożyć do niego choinkowe światełko i postawić na parapecie :) 
*
Na koniec muszę się pochwalić, że dostałam razem z siostrą zaproszenie na prywatny pokaz mody w jednym z Z. sklepów, gdzie po wszystkim będzie można dostać wcześniej niż zostaną wystawione na sklepie wyjątkowe ciuszki i dodatki polskich projektantów :D Mamy już z sis kilka rzeczy z tego miejsca i muszę przyznać, że rzeczy są naprawdę wyjątkowe a jedną z nich była sukienka mojej świadkowej, którą siostra właśnie tam kupiła :)
Także M. zostaje jutro z tatusiem albo babcią a mama ucieka na dwie godzinki do ludzi :):)
Moja ukochana M. w klimacie bombkowym
Mina, kiedy bawimy się nową zabawką bezcenna KOCHAM :*!
P.S. Jeśli ktoś uważa, że za dużo jest zdjęć M. może się wypowiedzieć ale od razu mówię będzie tak samo bo jak tu się nie chwalić takim cudem...

 

niedziela, 9 grudnia 2012

01.12.2012 cz. II i inne

Jako żona jestem i mam się dobrze powoli wróciliśmy do naszego codziennego, zwykłego życia takie sprzed ślubu i wiecie co nic się nie zmieniło po wypowiedzeniu tego sakramentalnego TAK. Mam na myśli oczywiście nas samych bo pod kątem urzędowym i kościelnym wiadomo jesteśmy już teraz tak jak być powinno rodziną i nie ,,grzeszymy". Do wesela jeszcze wrócę jak dostanę już zdjęcia (obiecuję)!

Zaś jeśli chodzi o sprawy nieślubne bo przecież życie toczy się dalej... Jedzenia i nie tylko zostało nam tyle, że pozamrażałam i zjadłam ja, nasze mamy i babcie plus siostra i jeszcze sporo poszło do kosza na śmieci bo zaczęło się szybko psuć, wiadomo nie wszystko można przechowywać dłużej...
Oficjalnie odnotowałam we wszystkich urzędach, że zostałam panią F. czekam na nowy dowód, z prawem jazdy chwilowo się wstrzymałam i czeka mnie jeszcze wycieczka do mojej spółdzielni i wymiana karty z NFZ.

Mamy za sobą już nasz reportaż ślubny w plenerze, który trwał prawie cały dzień, gdzie w międzyczasie ja dwa razy zamieniłam się w sopel lodu, trzy razy zmieniałam nakrycie głowy, kilka razy buty, wypiłam pyszne Latte zjadłam mega pysznego amerykańskiego burgera ze 100% wołowiny w knajpie kumpla (między innymi tam robiliśmy zdjęcia), które pokaże jak tylko będą w moim posiadaniu :) Nasze BUBU siedziało sobie u babci i grzało swoej małe 4 litery a wieczorem pojechało z mamą i tatą do ciotki na kolację, która miała być naszym obiadem a więc biały żurek robiony przez szwagra, łódzki całkiem inny niż nasz śląski ale PYSZNY! I ja potem ze względu na brak naszej obecności w domu na noc udałam się do rodziców bo w naszym mieszkaniu nie napalone a temp sięgała chyba 15 stopni więc trochę za zimno dla dziecka...
WSPOMINAŁAM JUŻ, ŻE NIE ZNOSZĘ ZIMY! I SWOJEGO MIESZKANIA O TEJ PORZE ROKU, NAJCHĘTNIEJ BYM SIADŁA I PŁAKAŁA! TĘSKNIĘ ZA KALORYFEREM I CIEPŁEM NA ZAWOŁANIE ALE JESZCZE KILAK M-CY JAK SIĘ UDA, KILKA M-CY... POWTARZAM TO JAK MANTRĘ...

I wiecie co Mikołaj przecież był :D U nas też przecież wiadomo, że i M. i mama grzeczne były cały rok :)
M. stała się posiadaczką:
-nowych zabawek
-kolorowych rajstopek o rozm. większym niż nosi Nadi hihi
-ślicznej bluzeczki (jak wyżej)
-funduszy na swoje małe potrzeby, które oczywiście czekają na swoją chwilę w mamy portfelu
-i ślicznego dużego zrobionego na drutach królika, który to zrobiła dla małej dzielna i zdolna ciocia G. z dołu :)

[*] niestety jak to w życiu bywa jest czas na zabawę i wesela ale przychodzi też czas, kiedy trzeba kogoś pożegnać i tak też w piątek w swoją ostatnią drogę udał się dziadek mojej ukochanej kuzynki, straszne jest to, że mój wujek a jej tata przyleciał na mój ślub z pracy i zaraz po nim wrócił do Niemiec a dzień po powrocie dostał taką wiadomość i znowu musiał na szybko wrócić do Polski... a jeszcze kilka dni temu śmiałam się jak rozwoziliśmy kołocz, ze jaki on tam stary...

*

Nawet nie wiem kiedy ale zdałam sobie sprawę, że dziś 9 grudzień i wiecie co? Dokładnie 13 lat temu K. pocałował mnie po razy pierwszy :D
Teraz mamy wspólne nazwisko, mieszkanie, najpiękniejszy prezent od losu czyli naszą małą, wyjątkową M. która ząbkuje na całego i aktualnie wybija się jej 6 zębów jednocześnie więc marudzimy i gorączkujemy trochę..., mamy siebie a to najważniejsze i kto wie, może kiedyś za jakiś czas jeśli los tak zechce będzie nas więcej :)
Póki co mama czyli ja ogarniałam w piątek i w sobotę nasze małe gniazdko pod kątem świat czyli WIELKIE porządki w szafkach i pomieszczenie za pomieszczeniem szorowałam, czyściłam i pucowałam... na koniec skromnie bo jakoś poszłam w minimalizm postawiłam tu i tam coś świątecznego i jeszcze pokojowe okno na mnie czeka i zmiana pościeli i jestem gotowa :)
Zrezygnowałam w tym roku z naszej choinki bo zabiera sporo miejsca na szafce i sypia się z niej brokat a ja i tak przy piecu mam sporo wycierania i odkurzania więc choinkę owszem mamy ale taką małą ozdobną w moich ulubionych fioletach a tam gdzie stała nasza zielona stoją fioletowe krzaki a na nich kilka naszych bombeczek :)
W sumie i tak całe święta jesteśmy poza domem więc choinki będą u jednej i drugiej babci a M. jeszcze nie wie co i jak tylko będzie patrzeć bo kolorowe i świeci...

Powoli planuję prezenty dla mojej jej teraz starej i nowej rodziny i z listy:
-Martynka
-moja mama
-mama K.
-mój tata
-tata K.
-moja babcia
-dwie babcie K.
-moja siostra
-szwagier
-Nadi
-wujek K.
-sąsiedzi z dołu
-K.
skreślić już mogę K. i Nadi i wstępnie wiem co chcę dla M. ale jeszcze to przemyśleć muszę...

*

póki co...
nasza fontanna

jeden z ulubionych prezentów a raczej pomysłów na prezent, bo że im się tam chciało zwijać hihi

mój bukiet

MOJA M. i ja w nowej odsłonie bo wczoraj zaliczyłam jeszcze fryzjera...

 

wtorek, 4 grudnia 2012

01.12.2012

01.12.2012 Nasz data ale zanim nastąpił ten dzień...
Cały tydzień przed weselem okazał się jedną wielką gonitwą i najlepiej jakby człowiek był w 5 miejscach równocześnie o tel. nie wspomnę. I jakoś tak mimo wszystkim i wszystkiemu zarówno ja jak i K. nie odczuwaliśmy stresu o który wszyscy tak dopytywali, za to nasze mamy i ogólnie rodzice nawet nie wspominam. 
Przyszła panna młoda w przerwach między zwykłymi, codziennymi obowiązkami i zajmowaniem się moją M. podleciała na próbny makijaż, na nockę do swojej siostry, na 4 godzinne pakowanie kołocza, który następnie kolejne 3 godziny rozwoziliśmy po naszych znajomych, lub gościach zaproszonych a na weselu nieobecnych.
Doczekałam się także przesyłki, która przyszła na ostatnią chwilę i okazało się, że... buty, które się w niej ukrywały są za małe więc mam do sprzedania za 30 zł. balerinki białe angielskiej firmy rozmiar 40 ! Nie to jednak było najgorsze lecz fakt, że butów na zmianę jakby brak...
Uprosiłam K. i pojechaliśmy do najbliższego większego sklepu, gdzie wiedziałam, że znajdę przynajmniej 5 obuwniczych i jak zwykle mój Deichmann mnie nie zawiódł kupiłam sobie białe mokasyny i niespodziewanie druga para butów na obcasie wylądowała w moim koszyku ( jak się później okazało wygodniejsze i bardziej pasujące zostały na moich nogach w tym wyjątkowym dniu).
I powoli zbliżamy się do TEGO dnia ale zanim powiedzieliśmy sobie TAK musieliśmy sporo się namachać miotłą... Na Śląsku i z tego co wiem nie tylko jest pewna tradycja na dzień przed weselem, w domu rodzinnym pani młodej ma miejsce tzw. trzaskanie. Zabawa polega na tym, że nie wiadomo kto i o której (choć zazwyczaj są to godziny popołudniowe i wieczorne), przychodzi i trzaska porcelanę na szczęście młodej parze a młodzi muszą wychodzić i sprzątać to wszystko za każdym razem częstując przybyłych ciastem weselnym i kieliszkiem wódki.
U nas też trzaskanie się odbyło i mimo, że nie trwało długo było dosyć intensywne bo większość naszych gości spotkała się pod drzwiami moich rodziców o podobnej porze :)
*
Wstałam wyjątkowo wcześnie ale co robić jak na 7 czesanie umówione więc po ostatniej nocy spędzonej w stanie wolnym pod dachem rodziców wstałam i dobudzona wskoczyłam do auta i poleciało...
Czesanie trwało jakieś 2 godziny zaraz po znowu w auto i na malowanie do kosmetyczki bowiem tego dnia moja dziewczyna musiała być w pracy więc jechałam ja do niej a nie ona do mnie jak to zazwyczaj panny młode sobie życzą :)
W międzyczasie dojechała do mnie już po swoim fryzjerze moja siostra i świadkowa w jednej osobie, po tym jak i ona została pięknie wymalowana znowu w auto i do domu szykować się na wielkie wyjście. Ubierać pomagała mi się moja mama bowiem siostra z doczepioną no nogi Nadi miała ciężko, w sumie całe wyszykowanie zajęło mi jakieś pół godziny plus pozowanie do zdjęć rzecz jasna bowiem już w czasie przygotowań E. rozpoczęła swój reportaż ślubny.
Koło 12 przyjechał K. z rodzicami i jego babciami a moja już czekała razem z nami, po tym jak siostra zamknęła mnie w pokoju i targowała się z K. za ile mnie ,,sprzeda" ja stałam już gotowa i dalej spokojna i czekałam ( poszło szybko i coś za tanio haha, a biedny K. przygotowany na wielkie targowanie, siostra do dziś pluje sobie w brodę, że tak szybko odpuściła).
Widok zaskoczenia, zachwytu i miłości w oczach K. bezcenny :D
Błogosławieństwo i fruuu do kościoła a tam... pierwszy szok i stres, czekamy na zew. goście w kościele, świadki podpisują papiery, patrzę  zza drzwi i co widzę? Raczej czego nie widzę... kościół pusty! Zero wystroju, żadnych kwiatów, świec, dywanu NIC a ja za to wszystko zapłaciłam aż mi łzy napłynęły do oczu... K. zostawił mnie samą i szybko do księdza (okazało się, że on mnie nie zrozumiał i wyszło jak wyszło, ogólnie szkoda rozwijać temat, wiadomo tylko, że on myślał, że ja pójdę do osoby odpowiedzialnej za wystroje kościoła w takie dni jak ślub a ja myślałam, że po naszej rozmowie zrobi to on).
Wchodzimy (potem dowiedziałam się od dziewczyn moich, że podobno było WOW :D), msza i kazanie przebiegało spokojnie a że ślubu udzielał nam ks. który zna mnie od dziecka kazanie było takie trochę osobiste więc dla mnie bardzo miłe i wiecie takie szczere nie takie zwykłe bezosobowe gadanie.
W końcu nadeszła TA chwila i kiedy K. przysięgał przed ołtarzem i trzymał moją obrączkę w ręcę doszedł do końca a obrączka dalej nie była na moim palcu... wtedy ks. po cichu mówi do K. może włożysz jej tą obrączkę na co mój K. dalej z przystawionym mikrofonem mówi ,,JUŻ?" Wszyscy to słyszeli ale nikt nie wiedział o co chodzi więc większość gości sama sobie dopisała scenariusz i zaczęły się śmiechy. Mnie cała sytuacja doprowadziła do takiej głupawki, że kiedy przyszła moja kolej śmiałam się i przysięgałam równocześnie :D
 *
Goście weselni zostali poprowadzeni do autokaru a my czekaliśmy pod kościołem na życzenia pozostałych osób a no i nie obyło się bez rzucania monet a ja z moimi zrobionymi pazurkami ledwo co radziłam sobie żeby coś z tej ziemi wyzbierać... Życzenia, życzenia, buziaczki i do auta na salę...
Zastanawiałam się jak opisać Wam samo wesele bo przecież wiadomo, że rewelacji nie było bowiem jak w większości przypadków było:
-przywitanie młodej pary chlebem i solą
-szampan i trzaskanie kieliszków
-pierwszy taniec, który został zmieniony na ostatnią chwilę więc zero stresu :)
-obiad
-kawa, herbata, kołocz i moje oczko w głowie czyli tort, który okazał się pyszny i chyba nawet lepszy w smaku niż na degustacji
-potem już leciało zimna płyta, 3 ciepłe kolacje, zabawy, tańce, hulańce...
-oczepiny ( welon powędrował do naszej koleżanki, której też się już marzy ślub po 14 latach związku a mucha K. do jej narzeczonego :) więc wszystko jasne)
-były dwie atrakcje jedna moja czyli czekoladowa fontanna dryga K.- po 12 występ młodego zespołu który zagrał przez około godzinę znane i lubiane rockowe kawałki, i ta niespodzianka spodobała się gościom bardzo co było widać po tym jak się bawili i jakie zaskoczone miny mieli, kiedy młodzi weszli na scenę
 -podziękowania dla rodziców (wybraliśmy zegarki z grawerem)
- szaleństwo do białego rana i umęczona zasada ze swoim równie zmęczonym MĘŻEM wrócili do swojego domu aby się wyspać

poniedziałek, 3 grudnia 2012