niedziela, 26 maja 2013

MOJE ŚWIĘTO

Godzina 20 zazwyczaj o tej porze tulę już pachnące ciałko M. która albo właśnie kończy, albo sek. wcześniej wyrzuciła z hukiem butelkę bo przecież mleko się skończyło jak to tak?
I kiedy wreszcie po kilkunastu minutach jej małe bezwładne ciałko wtula się w moje ramiona tulę mocno, całuję w czółko i z największą ostrożnością odkładam do łóżeczka.
Nadchodzi czas dla mnie... co wtedy robi mama M.?
Biega jak szalona żeby szybko, szybko ogarnąć to i owo, znajduje chwilkę na spr. co w świecie słychać i rozpoczyna walkę ze swoimi powiekami.
Noc- śpimy sobie obok siebie ona śpi, śpię i ja zazwyczaj osobno zdarza się jednak, że wtulone w siebie bo tak lepiej...
Od jakiegoś czasu rytuał dnia uległ nam zmianie i to ja budzę małą a nie ona mnie...
Wychodzimy ona zaspana i przytulona do mnie ja zaspana i wściekła na cały świat, że kilka minut wcześniej musiałam ją na siłę wyrywać z ciepłych łóżeczkowych pieleszy...
Kolejne godziny rozłąki to cała wieczność i ta gehenna trwa codziennie 8 godzin i choć wiem, że bezpieczna, kochana i ściskana do utraty tchu bo przecież z mamą moja ukochaną to tęsknie niemiłosiernie i zastanawiam się co robi i czy marudzi tak bardzo jak wczoraj, czy to znowu alergia daje się we znaki, czy może kolejny ząbek w drodze a przemyślenia te przerywa mi głos lekarza nad uchem: ,,Pani Aniu...." albo pacjenta: ,,Dzień jakie są terminy na.....?"
W aucie klnę pod nosem na czerwone światła, które zawsze się zapalają jak dojeżdżam do skrzyżowania i pukam ręką w kierownicę...
Wreszcie jestem wysiadam wskakuję po dwa schodki do mieszkania mamy wpadam jak bomba i już nie ma mnie dla nikogo :) i to nie tylko dlatego, że tak chcę nie mam wyboru dla mojego dziecka od jakiegoś czasu CAŁY świat to jedno słowo MAMA i jak już jestem obok z rąk nie schodzi.
Bo tylko MAMA potrafi nosić, ćwiczyć chodzenie za rączki, bawić się piłką najlepiej na świecie, karmić, całować, układać klocki i zmieniać pieluszki.... 
MAMA- słowo które śni mi się po nocach tak często je słyszę za dnia pamiętam jak chciałam to wreszcie usłyszeć teraz słyszę ciągle i kocham te chwile kiedy ona staje w łóżeczku prostuje się i tym swoim boskim głosem krzyczy MAAAA-MAAAA po czym zadziornym wzrokiem patrzy czy reaguję bo jak nie to cały zestaw histerycznych płaczów ma w zapasie i pewnie jakiś by się pojawił za sekund kilka.
Kocham ją nad życie bo przecież jestem jej MAMĄ a to taka ważna osoba w życiu każdego człowieka.
Wiem w końcu moja jest tak wyjątkowa, że słów brak i wiem, że zagląda tu czasami więc MAMO KOCHAM CIĘ:* (mimo wszystko bo przecież sama bez wad nie jestem a Twoje są niczym przy tym co robisz dla mnie).


Przy mamie można sobie pozwolić na prawdziwy relaks :*

niedziela, 12 maja 2013

Stanąć na własne nogi...

Kiedy człowiek wybiera się na swoje to jedyne o czym marzy aby stanąć w pełni na własne nogi. Czyli tak naprawdę to co ma zrobić?
Utrzymać w miarę możliwości sam siebie- done
Znaleźć jakąś sensowną pracę, w której wynagrodzenie chociaż częściowo rekompensuje stres związany z jej wykonywaniem i poświęcenie, które ma miejsce kiedy większość z nas wstaje o nieludzkich godzinach żeby zjawić się na czas w miejscu zwanym ,,pracą"- done
Spotkać kiedyś na swojej drodze tą tzw. drugą połówkę i mieć nadzieję, że to właśnie to- done
Jeśli natura, rozum i serce pozwolą postarać się o swoją mniejszą lepszą wersję- done.

Wychodzi na to, że w swoim życiu stoję już na własnych nogach i mimo, że nogi te ost. rzadko stoją na szpilkach to czuję się spełniona jako mama, staram się być dobrą żoną (czasami lepiej, czasami gorzej), przykładną panią domu (choć K. twierdzi, że to nie starania a zboczenie wręcz....), więc chyba się udało....
Co w takim razie mogłabym powiedzieć o sobie za jakieś 2/3 miesiące, kiedy prawdopodobnie jeśli los nie przestanie nam sprzyjać postawię jedną z owych nóg na swoim nowym M.... :)?
Tak, tak niektóre z Was zgadły, że chodzi o mieszkanie ale póki co nic więcej nie powiem bo nie ma co zapeszać, na chwilę obecną zdradzę Wam, że dwa pokoje w bloku z pełnym komfortem brzmią po 4 latach mieszkania z piecem jak spełnienie marzeń i choć wiem, że chciałam 3 pokoje nie mówię, że kiedyś nie będę ich miała :D

Na swoje własne nogi na swój magiczny, dziecięcy i chwiejący sposób stanęła też jakiś czas temu moja M. której postępy w rozwoju ruchowym przyszły z dnia na dzień i to w takiej ilości że do teraz jestem w szoku....
Martyna stoi sama trzymając się czegoś lub kogoś,
Martyna raczkuje jak torpeda
Martyna siada, kładzie się i znowu raczkuje tak szybko, że nie jestem w stanie nadążyć za jej ruchami,
Martyna używa nowych słów np. herbata to ,,apa"
Martyna, prowadzona za rączki przebiera nogami i choć jedną dalej stawia na paluszkach nie martwię się tym już bo ponoć to normalne no i jedną stawia już normalnie więc kwestia czasu....
Martyna DZIŚ pierwszy raz kilka sek. stała sama nie trzymając się niczego i JA wreszcie tego nie przegapiłam jak wyżej wymienionych umiejętności !
Martyna była pierwszy raz na basenie i oczywiście wiedziałam, że się jej spodoba bo wodę kocha od pierwszych dni życia.
Martyna układa klocki według obrazków, powtarza po starszych wszystkie czynności zwłaszcza po Nadusi.
Itd.....