wtorek, 29 maja 2012

Wiecie co? Dalej nie mam załatwionych wszystkich urzędowych spraw bo... męczą mnie wizyty tam i robię wszystko na raty...
Udało mi się w miarę sprawnie załatwić sprawy związane z wypłaceniem ,,becikowego" na które właśnie czekam i wyczekałam bowiem trafiłam na przerwę... swój zasiłek macierzyński w ZUS-ie na który też czekam a konto świeci pustkami powoli...
Tą nockę co to miałyśmy spędzić u mojej sis oczywiście zaliczono i o dziwo moje dziecko spało u ciotki jak aniołek prawie całą noc poza pobudkami na jedzenie nic tylko sypiać po ludziach haha.

Mam takie a nie inne zdanie na temat młodych rodziców, którzy każdy weekend podrzucają dziecko dziadkom a sami imprezują lub odpoczywają od dziecka... Choć mała jest czasami BARDZO wymagająca bowiem dużo płacze i ma problemy z zasypianiem nie potrafiłabym tak. Nawet kiedy daje ją komuś na spacer od razu chcę, żeby wróciła a jak proszę o pomoc i popilnowanie każdą inną osobę poza moją mamą mam wrażenie, że cały świat pomyśli, że się jej pozbywam bo mi ciężko. Dlatego miałam opory przed zostawieniem jej na całe popołudnie u dziadków no ale stało się i póki co nie nastąpi to znowu szybko... za to tego samego dnia na noc pierwszy raz została u babci, gdzie mama dojechała oczywiście po 3 godzinach stęskniona bo wcześniej razem z tatusiem odwiedzili nowo otwarty klub w Katowicach, którego właścicielem jest nasz dobry kolega...
Osoby z okolic zapraszam do miejsca, gdzie robią najlepsze koktajle alkoholowe i bezalkoholowe :)
http://www.facebook.com/hardcock.katowice



Logistyczne planowanie wyjść opracowuję powoli do perfekcji bowiem teraz moje wyjście kończy się na zabraniu ze sobą wózka, dwóch toreb, osłonki na wózek, a czasami i fotelika jak jedziemy gdzieś autem plus wózek z nami oczywiście i tak też było kiedy postanowiliśmy bardzo rodzinnie bo z siostrą, szwagrem, Nadią, moją mamą, rodzicami szwagra i jego babcią plus Martynka i jej cały majdan udać się na cały dzień do Chorzowa, do parku na spacer i relaks...
Zgadnijcie jak to się skończyło? Jechaliśmy jak sardynki bo przecież z nami jechały dwa wózki i dwa foteliki a dodatkowo moja mała chciała ciągle jeść więc co drugą ławkę mieliśmy postój na karmienie, chyba mieli mnie dość haha.
Pogoda dopisuje ja czuję się już prawie tak jak przed porodem czyli brzuch pobolewa bardzo rzadko, blizna rwie jak się przepracuje wykonując obowiązki domowe także dużo spacerujemy bo nigdy nie wiadomo, kiedy spadnie deszcz i złapie nas burza tak jak wczoraj i trzeba będzie awaryjnie dzwonić po dziadka żeby zabrał nas do domu bo mama nie kupiła jeszcze osłonki przeciwdeszczowej ;/


Pamiętacie moją sesję z brzuszkiem? Ta sama zdolna osoba obiecała mi jeszcze w czasie ciąży, że jak urodzę zrobimy kolejną tzw. noworodkową no i tak też się stało. Było ciężko bo ,,BEKSA" nie chciała współpracować ale między jednym a drugim karmieniem i bujaniem udało się jej pstryknąć między innymi takie zdjęcia:


*
Odkąd pojawiła się Tyna jakoś przestałam myśleć o tych smutnych aspektach życia a tu nagle dowiedzieliśmy się, że odeszła Krzysia ciocia, którą pożegnaliśmy i właśnie wtedy naszła mnie myśl, że jeśli ktoś na świat przychodzi, ktoś inny musi mu zrobić miejsce...
*
Na koniec wspomnę o tym, że dwie wizyty u lekarzy, które mnie stresowały już za nami i zarówno oczka jak i brzuszek (miedniczki nerkowe) w porządku także czeka nas jeszcze szczepienie i mamy spokój z lekarzami do 3 miesiąca, kiedy znowu zaliczymy okulistę i USG bioderek :)

Zdałam sobie ostatnio sprawę dzięki Polly, że nowy adres i to co się tu pojawia kręci się wokół jednego tematu ale w sumie z myślą o tym przeszłam między innymi w nowe miejsce... Mam nadzieję, że mimo tego, że dużo tu Martynki nie nudzicie się aż tak :)
Ja na nudę nie narzekam za to na brak snu napewno bowiem męczą nas kolki i zaciekle z nimi walczymy kropelkami od wczoraj... czekam na efekty jakiekolwiek...weekend spędziłam cały u mamy łącznie ze spaniem i z niedzieli na poniedziałek Martyna nie spała od 17 do 1 w nocy i wszystkie te godziny była noszona, karmiona a płacz i tak był i to jaki ;/

7 komentarzy:

  1. Ja to tylko czytam co mnie czeka :P
    A pisanie o dziecku i świat kręcący się wokół dziecka to dla mnie naturalna kolej rzeczy i nie widzę w tym nic złego. Też mam w pamięci to co napisała Polly, ale jak tylko kobieta dowiaduje się o ciąży to cały świat i światopogląd sie zmienia niestety i nic na to nie poradzimy :)
    Zdjęcia Martynki cudne są:) W Chorzowie była i nic nie powiedziała :P

    OdpowiedzUsuń
  2. zdjęcia przepiekne sa :))

    OdpowiedzUsuń
  3. ej no nie róbcie ze mnie potwora. Nie chodzi o to, że nie macie pisać o dzieciach bo to normalne ale żebym miała tu jeszcze i o czym innym poczytać skoro mnie dzieci póki co nie interesują ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. kolki muszą same minąć. Żadne kropelki nie pomogą. Będzie dobrze! Polly nie jesteś potworem. Zaglądasz na mojego bloga, a jest m.in. o moim Młodym.

    OdpowiedzUsuń
  5. ślicznie wygląda Martynka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Promyczku to zrozumiałe, że piszemy o tym co się u nas dzieje a co się może dziać u młodej mamy, która jest przywiązana do dziecka haha
    Polly spokojnie :)
    Smykolandio wiem, wiem ale spróbować nie zaszkodzi bo jak słyszę jak ona płacze...
    Dziewczyny muszę się z Wami zgodzić, że zdjęcia są super na tyle, że mam problem z wyborem tych do wywołania...

    OdpowiedzUsuń